Z myślą zabicia swojej najlepszej przyjaciółki w ogóle nie wychodziła z domu.
Nawet nie opuszczała swojego pokoju.
W deszczowy czwartek przyszedł do niej list.
Był zapakowany w szarą kopertę.
Odpakowała kopertę i pojawiły się łzy w jej oczach.
"Serdecznie zapraszamy na pogrzeb naszej córki Alex w niedzielę 24 listopada o godzinie 9.00 do cmentarzu miejskiego" głosiło zaproszenie.
Samanta była zrozpaczona.
Miała pojawić się na pogrzebie osoby którą pozbawiła życia.
Jednak podjęła decyzję że pojawi się na nim.
Nadeszła niedziela.
Deszcz padał jak szalony,wiatr zdmuchał wszystkie liście z drzew.
Czuła iż pogoda jakby przygotowała się na ten dzień razem z nią.
Oczywiście Samanta ubrała się jak należy.
Miała na sobie czarną suknie tą co nosi w zamku duchów.
Pierwszy raz zauważyła iż ma na rękach dziwne tatuaże.
Nie miała pojęcia skąd się one wzięły.
Gdy spojrzała na zegarek była 8.15 więc wyszła z domu.
Po drodze wstąpiła do kwiaciarni po kwiatki.
Kupiła różę która miała kolor krwi.
Krople deszczu podczas jej drogi spływały na jej czarnych włosach.
Nikt nie widział że Samanta płacze.
Czuła że jej serce pęknie ze smutku na milion drobniusieńkich kawałeczków.
Po kilku minutach znalazła się na cmentarzu.
Oczywiście jak to cmentarz bił od jednego centymetra smutkiem i zadumą.
Zauważyła że przyjechało auto.
Wysiedli z niego ksiądz oraz dwóch mężczyzn.
Wydobyli z auta trumnę na której było zdjęcie Alex.
Jeszcze bardziej zachciało jej się płakać.
Oczywiście uczestniczyła z innymi w mszy pogrzebowej.
Po całej mszy wszyscy poszli na stypę ale Samanta została.
Dała na grób czerwoną różę.
- Och Alex jeżeli mnie słyszysz to chciałabym to wszystko cofnąć,bardzo za tobą tęsknię i nigdy sobie tego nie wybaczę. - szlochała Samanta.
- Ja wiem że musiałaś to zrobić. - powiedział tajemniczy głos.
Samanta była w szoku.
- Nie bój się kochana to ja Alex.